„Rzeźnik. Historia kultowego biegu” – recenzja
O Rzeźniku pierwszy raz usłyszałem w 2009 roku, kiedy jeszcze nie biegałem. 80 km po górach, start w środku nocy – brzmiało to wtedy nieprawdopodobnie. Minęło parę lat, na swoim koncie mam już królewski dystans (pokonany również w górach)… i dalej jestem pełen szacunku dla wszystkich startujących w tym biegu.
Tak jak pisałem rok temu – raczej przestałem sięgać po książki o bieganiu. Biografie znanych zawodników, książki z planami treningowymi – na koncie mam już kilkanaście tego typu książek. W tym momencie sięgam wyłącznie po wybrane pozycje. Kiedy Wydawnictwo Galaktyka zaproponowało mi udostępnienie recenzyjnego egzemplarza książki poświęconej „Rzeźnikowi” długo się nie wahałem
Kiedy zacząłem lekturę „Rzeźnika” przypomniała mi się książka ”Stopy w chmurach” Richarda Askwitha poświęcona historii biegów górskich w Anglii. Prawdopodobnie dla wszystkich biegaczy z Anglii „Stopy w chmurach” była pasjonującą lekturą – z perspektywy polskiego czytelnika nie była to łatwa lektura bo w gąszczu nieznanych nazwisk, nieznanych nazw geograficznych można było się pogubić. Zupełnie inaczej jest z „Rzeźnikiem” – historie rozgrywające się na naszym lokalnym podwórku czytałem z wypiekami na twarzy. Uśmiech pojawia się na twarzy, kiedy czyta się o znajomych (vide fragment o Krasusie i Bo ) Sam w Bieszczadach jeszcze nie byłem – ale po lekturze tej pasjonującej książki jestem pewien, że jeśli nie na jakiś bieg to wybiorę się w Bieszczady na zwykłe wędrówki górskie.
W „Rzeźniku…” autorom udało się pokazać jak na przełomie ostatnich 12 lat zmieniała się nie tylko ta imprezowa biegowa ale jak szybko ewoluowało polskie bieganie. W ciągu kilku lat liczba uczestników wzrosła kilkunastokrotnie. W pierwszych edycjach biegu startowały osoby w zwykłych adidasach czy bawełnianej koszulce – obecnie na biegu królują opaski kompresyjne, leciutkie plecaczki, camelbacki, buty trailowe. Z małej lokalnej imprezy biegowej „Rzeźnik” zmienił się w duże, profesjonalne przedsięwzięcie. Nie zmienia się jedno: wyjątkowy klimat i atmosfera tych zawodów.
„Rzeźnik” to książka która składa się przede wszystkim z anegdot, historii osób, które są/były organizatorami tego biegu, brały udział w pierwszych edycjach tej imprezy. Natomiast próżno w tej książce szukać porad treningowych – jeśli szukasz porad jak przygotować się i pobiec górskie ultra to musisz poszukać ich w innej pozycji.
Przed rozpoczęciem lektury zastanawiałem się czy ponad 200 stron to nie zbyt dużo jak na książkę poświęconą pojedynczemu biegowi – zdecydowanie nie. Autorom udało się w bardzo ciekawy sposób opowiedzieć historię „Rzeźnika”. Obawiam się jednego: wielu czytelników po lekturze tej książki na fali entuzjazmu postanowi wystartować w przyszłorocznym „Rzeźniku” – i szansa na start w tym biegu będzie jeszcze mniejsza
Wszystkim interesującym się historią polskiego biegania – gorąco polecam!