„Szczęśliwi biegają ultra” – recenzja
Muszę Wam się szczerze przyznać, że od jakiegoś czasu coraz rzadziej sięgam po książki o bieganiu. Jestem już nimi po prostu lekko znużony. Przed ostatnie lat sięgałem niemalże po każdą świeżo wydaną pozycję o bieganiu (co dobrze widać po liście recenzji, która i tak nie jest do końca pełna), więc mam już przesyt. Wyjątek zrobiłem dla niedawno wydanej książki „Szczęśliwi biegają ultra” i… nie żałuję!
Kiedy na początku kwietnia usłyszałem o tej książce od razu wiedziałem, że muszę ją mieć. Przed wszystkim dlatego, iż jest to książka autorstwa rodzimych autorów. Zupełnie inaczej się czyta książki, w których kojarzy się nazwy zawodów, nazwiska zawodników. Kiedy kojarzymy opisywane miejsca i trasy to lektura nabiera zupełnie innego charakteru niż w momencie, kiedy czytamy o czymś co było dla nas wcześniej obce (z tego m.in. powodu lektura innej książki o biegach górskich – „Stopy w chmurach” poświęconej historii angielskich biegów górskich, sprawiła mi znacznie mniejszą frajdę). Fajnie przeczytać jakąś dłuższą formę tekstu autorów, których teksty z Miesięcznika Bieganie zawsze czytałem w pierwszej kolejności. To też naprawdę ciekawa sprawa czytać o historii powstawania sklepu „napieraj.pl” w sytuacji, gdy jest się jego konsumentem.
„Szczęśliwi biegają ultra” to książka która ma wiele wymiarów. Zawiera zarówno historię przygody sportowej obojga autorów, opis ich filozofii i wyborów życiowych, relacje z różnych biegów ultra, porady treningowe, refleksje na temat diety i różnego rodzaju przemyślenie związane ze światem biegania. I każda z tych warstw jest bardzo wartościowa. Dołęgowscy, kiedy piszą o treningu czy diecie piszą w sposób bardzo rozsądny. Zamiast wskazywać jedną „słuszną” drogę (typu „zrezygnuj z pszenicy i biegaj tylko w obuwie bez amortyzacji”) pokazują, że różnym osobom służą zupełnie inne rozwiązania.
Dołęgowscy imponują mi swoimi wyborami życiowymi. Przedłożyć pasję nad stabilność i poczucie bezpieczeństwa (w kontekście wykonywanej pracy) – to nie jest łatwa sprawa i raczej mało osób podejmuje tego typu decyzje. W trakcie lektury wręcz trudno im nie zazdrościć takiej odwagi. W naszym codziennym, zaganianym życiu rzadko kiedy potrafimy siebie szczerze spytać: „po co ja to robię?”, „czy to co robię ma sens”, „jak tak naprawdę chciałbym, żeby wyglądało moje życie” – Dołęgowskim udało się przed samym sobą odpowiedzieć na te pytania – i może właśnie to sprawiło, że ich życie potoczyło się w ten a nie inny sposób. Ciekawy temat – zdecydowanie wart osobnego artykułu
Wg recenzji na które wcześniej się natknąłem jest to książka, którą warto smakować dłuższy czas… Nie jest to łatwe! Mnie na tyle wciągnęła, że większość jej objętości pochłonąłem w jedno z niedzielnych popołudni. Dlatego jak ją już zakupicie to zarezerwujcie sobie odpowiednią ilość wolnego czasu na lekturę. Gorąco polecam! Sięgnijcie po nią nawet jeśli z reguły nie czytacie książek o bieganiu
Oczywiście kwestia gustu. Mnie książka nie ujęła szczególnie. Nie czytało się tego zbyt dobrze. Brak motywu przewodniego, wątki jakby spłaszczone, niepełne, język albo miejscami zbyt kolokwialny (p. Krzysztof), albo zbyt okraszony infantylnymi porównaniami (p. Magda). Od lat biegam i czytam o bieganiu. To niestety jedna ze słabszych pozycji z tej dziedziny, z jakimi miałam okazję się zapoznać. Po lekturze nie wiem, o czym właściwe jest ta książka, co autorzy mieli konkretnie do przekazania… Taki miszmasz. Nie znalazłam tu nic nowego, czy szczególnie ujmującego. I jakoś to szczęście z tej książki nie bije. A szkoda. Od ludzi o takich dokonaniach sportowych i tylu ciekawych doświadczeniach oczekiwałam widocznie czegoś więcej…