Rady przed pierwszym półmaratonem
Za oknem robi się coraz cieplej, dzień coraz dłuższy, coraz więcej biegaczy na ulicach… niechybnie zbliża się okres wiosennych półmaratonów. Dla mnie tegoroczny start w Półmaratonie Warszawskim będzie trzecim startem w zawodach na tym dystansie. Poprzednie dwa starty kończyłem zadowolony… dlatego postanowiłem się z debiutantami podzielić kilkoma radami, które mogą ułatwić skończenie biegu na dystansie 21 097,5 metrów z uśmiechem na twarzy.
#1 – Wystartujesz wolniej szybciej dobiegniesz
Ta rada dotyczy dystansu nie tylko półmaratonu – pewnie bardziej maratonu, ale również bywa trafna jeśli chodzi o krótsze dystanse (10 czy 5 km). Rzecz w tym, że większość początkujących (ale nie tylko, mnie zdarzyło się popełnić ten błąd parę miesięcy temu w zawodach Mienia Winter Trail) podniecona atmosferą startu, otoczona tłumem innych biegaczy przecenie swoje możliwości i rusza ze startu zbyt szybko. Zbyt szybki start i zbyt wysokie tempo na pierwszych 2-3 kilometrach to prosty przepis na kiepski wynik i słabe samopoczucie w dalszej części biegu. Lepiej wystartować za wolno niż za szybko. W pierwszym przypadku mamy możliwość podgonienia wyniku w dalszej części dystansu (czy nawet na ostatnim kilometrze). W momencie, kiedy wystartujemy za szybko… przez większość czasu modlimy się tylko o to, żeby bieg się skończył.
#2 – Uwierz w siebie
Startując w półmaratonie pewnie masz za sobą zawody na dystansie 10 km. O ile 10 km dla części osób nie wydaje się wielkim wyzwaniem (sam wystartowałem w takich zawodach po kilku tygodniach biegania), o tyle dystans półmaratonu budzi obawę przed większością debiutantów. Tak – ponad 20 km to dużo… ale z drugiej strony nawet jeśli biegniecie wolnym tempem to góra 2/2 i pół godziny. Nie jest to pikuś… ale z drugiej strony jeśli jesteście przygotowani, nie ruszyliście zbyt szybko, to nie musicie się obawiać ściany (która jest nieunikniona na dystansie maratonu). Pozytywne nastawienie jest bardzo ważne – dzień przed startem (i w dniu startu) wizualizujcie siebie na piętnastym kilometrze trasy biegnąc na luzie i z uśmiechem na twarzy, do tego dodajcie wizualizację siebie na mecie.
#3 – Biegnij dla przyjemności nie dla wyniku
Debiut to debiut – rządzi się swoimi prawami. W momencie, kiedy pierwszy raz startujesz w półmaratonie zastanów się czy wynik dla Ciebie jest naprawdę najważniejszy. Napinanie się na dobry wynik, nastawianie się na biegnięcie na czas taki jak koledzy może zaowocować zbyt szybkim startem a później zdychaniem na trasie. Dlatego na Twoim miejscu zastanowiłbym się nad startem rozpoznawczym – takim żeby oszacować swoje możliwości. Część osób jest predysponowana, żeby osiągać lepsze wyniki na krótszych dystansach (tak to wygląda np. u mnie) – inne osoby z kolei pokazują swoje możliwości lepiej na dłuższych dystansach. Pamiętajcie: przy pierwszym starcie i tak niezależnie od wyniku macie rekord życiowy Ja swój debiutancki półmaraton biegłem z założeniem, żeby przebiec ten dystans, nie gorzej niż w 2:15 (a wszystko przez to, że mój kilometraż treningowy do półmaratonu to 200 km… na całe 3 miesięczne przygotowania). Pobiegłem w około 2:03 i bardzo się cieszyłem z tego wyniku. Gdybym się nastawiał, że w debiucie muszę złamać 2 godziny (które złamałem w kolejnym ze startów łamiąc również barierę 1:50)… to pewnie bym mniej był zadowolony z tego startu.
#4 – Ciesz się startem
Ciesz się atmosferą, podziwiaj piękne widoki, ciesz się, że masz możliwość spędzenia przedpołudnia wokół innych miłośników biegania, ciesz się z trasy po której na co dzień nie masz możliwości biegnięcia (w sytuacji gdy startujesz w półmaratonie ulicznym, który często przebiega przez centrum dużych miast). Zamiast tego możesz się skupić na tempie, na szacowaniu finalnego czasu na podstawie międzyczasów, na ściganiu z innymi osobami – tylko czy z takiego biegu zostaną Ci fajne wspomnienia? Oceń to sam
#5 – Porównuj się… ale tylko ze sobą (!)
Kiedy już ukończysz bieg i będziesz miał chęć, żeby porównywać swój wynik z innymi osobami… zastanów się czy jest to tego warte Zamiast się cieszyć/martwić lepiej/gorzej niż kolega/koleżanka X/Y/Z… może lepiej sobie uświadomić własny progres. Własny postęp polegający na tym, że prawdopodobnie jeszcze jakiś czas temu nie wyobrażałeś sobie startu na dystansie półmaratonu. A jednak się udało
To oznacza, że maraton który teraz może Ci się wydawać trochę nierealny… za jakiś czas może być w zasięgu Twoich nóg
Ja kiedy czasem jestem nie do końca zadowolony z jakiegoś swojego wyniku przypominam sobie, że jeszcze parę lat temu w ogóle miałem kłopoty z rozpoczęciem biegania. I nawet jeśli nie jestem teraz taki sprawny/szybki/silny jakbym chciał… to i tak niezaprzeczalnie muszę przyznać, że w ciągu ostatnich kilku lat znacząco poprawiłem swoją sprawność fizyczną. A to się przede wszystkim liczy
Inne przydatne posty o półmaratonie:
Ostatni tydzień przed półmaratonem
Jaki kilometraż żeby przebiec półmaraton?
Przemku

warte uwagi i przemyślenia Twoje rady. Post polecę dalej.
Moje 3 albo 12 groszy
1) wolny start – oj tak, bardzo dobra rada. Kusi na starcie, aby szybciej pobiec. Na długich dystansach bywa to ryzykowne, i często jest. Cena za bieg jest zbyt wysoka – jeśli takak osoba dobiegnie.
2) Uwierz w siebie. No ba, ale pod warunkiem, że jest się przygotowanym. Inaczej to tylko oszukiwanie samego siebie.
ps. stoję na stanowisku, że nie ma ściany.
3) Debiut dla przyjemności – trafnie! O to chodzi, aby cieszyć się 1 biegiem
4) Porównuj się ze sobą. TRAFNIE! Napisałem o tym u siebie w „Szybsza niż Ty!” http://www.piotrfit.pl/2013/10/18/szybsza-niz-ty/
Choć, co jeden z czytelników u mnie zauważył, pewne odniesienie do czasów innych niektórym się przydaje.
to sum up, fajnie było poczytać i poza „ścianą” zgodzić się z Tobą
pozdrawiam serdecznie
Piotr
ps. połówka to 20 097,5 metra – zgubiłeś „7,”
Dzięki za uzupełnienie
W sumie tak sobie myślę, że nie tylko debiuty powinniśmy biegać dla przyjemności.
I oczywiście masz rację co do tego dystansu – już to poprawiam.
Witam!
Przede mną pierwszy Półmaraton i tego typu wpisami się ostatnio karmię, hehe
Im bliżej startu tym intensywniej myślę o tym biegu. Wizualizuję, układam scenariusz, staram się znaleźć jak najlepszą strategię.
Co do tych powyższych podpunktów to rzeczywiście, bardzo mądrym wydaje się być wolniejszy start, szczególnie na tak długim dystansie. Nie mam doświadczenia, ale np. na 5km nogi same po starcie niosą i bardzo trudno to utrzymać w ryzach. Praktycznie nigdy nie potrafiłem okiełznać startu i zawsze pobiegłem szybciej niż sobie to wcześniej zakładałem. No ale, że to tylko 5 km, to udawało się z reguły utrzymać wysokie tempo. Mam wielką nadzieję, że tym razem będzie z tym u mnie jak należy
I, że rozum zdoła przemówić sercu …do rozumu
Uwierzyć w siebie? Wierzę, oj wierzę!
Jestem nastawiony pozytywnie, wiem, że aura zawodów mnie porwie i jeśli nic niespodziewanego się nie wydarzy, jeśli nie dopadnie mnie jakiś kryzys czy (odpukać!) kontuzja, to wiem, że założony cel zrealizuję. Jako, że jestem raczej z tych biegaczy, którzy lubią rywalizację, to oprócz tego, że będę walczył z samym sobą, o jak najlepszy rezultat, to na pewno nie odpuszczę w kontekście mierzenia się z innymi rywalami i jak będzie trzeba to zedrę podeszwy ale przed metą nie dam się nikomu wyprzedzić
Punkt kolejny może się trochę kłócić, ale z drugiej strony można biec zarówno dla przyjemności a przy okazji dla wyniku. Oczywiście należy mierzyć siły na zamiary i nie porywać się na jakieś kosmiczne cele, niemniej jednak w moim przypadku ma to być coś w okolicach 1:40 – chcę to z całego serca osiągnąć a zarazem cieszyć się biegiem
Zobaczymy co przyniesie czas, zobaczymy jaką taktykę obiorę, faktem jest, że wreszcie będę miał w swoim biegowym CV dystans 21 km. Gdy zaczynałem trenowanie prawie 1,5 roku temu to myślałem, że w sierpniu 2014 będę biegł w maratonie. Niestety nie udało mi się odpowiednio przygotować, toteż zamiast królewskiego dystansu będzie Połówka.
pozdrawiam serdecznie z Zielonej Wyspy!
Bardzo bardzo przydatne rady, Jutro moja pierwsza połówka – Bieg Montera. Dzisiaj śniło mi się, że nie dałam rady, choć na koncie mam obecnie ponad 500 km. Co za skandaliczny podświadomy brak wiary we własne siły… ehh… głowo, głowo! ps. najbardziej to się boję ciągłej kolki, to moja straszna zmora na zawodach