Biegnij Warszawo 2014 – relacja
Nie planowałem startować w tegorocznym Biegnij Warszawo. O tym, że pobiegnę okazało się dosłownie parę dni temu, kiedy dostałem jako niespodziankę pakiet startowy. We wrześniu biegałem trochę więcej niż w poprzednich miesiącach, ale również z przerwami – dopiero co miałem tydzień przerwy z powodu przeziębienia. Dlatego też start potraktowałem czysto rekreacyjnie, bez spinania się na określony wynik. O nową życiówkę powalczę w listopadzie na Biegu Niepodległości
Bieg wyglądał bardzo podobnie do poprzedniej edycji. Ta sama baza zawodów – stadion Legii. Podobna pogoda (choć w tym roku było chyba ciut chłodniej co można liczyć na plus, ale równie słonecznie). Trasa identyczna w porównaniu z zeszłym rokiem. Zmieniły się za to jak co roku koszulki… wielu osobom specjalnie nie przypadły do gustu (bardziej za sprawą umieszczenia logotypu jednego ze sponsorów z przodu koszulki, niż z powodu jaskrawego żółtego koloru). Zmianie uległa również organizacja startu – po raz pierwszy startowaliśmy z dwóch jezdni ul. Czerniakowskiej, po raz pierwszy wprowadzone zostały też strefy startowe. Również start następował falami (a nie tak jak dotychczas wszyscy na raz). Te rozwiązania plus mniejsza niż w zeszłym roku frekwencja sprawiły, że na trasie było ciut luźniej niż w zeszłym roku.
Ja ustawiłem się na początku strefy dla osób biegnących na czas w przedziale 45-55 minut… ale już przed startem miałem wrażenie, że jak zwykle do najszybszej strefy (deklarowany czas poniżej 45 minut) ustawia się dużo osób, którym trudno by było uzyskać czas poniżej 50 minut. Po starcie moje przypuszczenia się potwierdziły… ja mimo, że ruszyłem spokojnym tempem (pierwsze dwa kilometry w okolicy 5:12 min/km) przez cały czas musiałem robić mijankę. Na trzecim kilometrze trochę przyspieszyłem – ale tempo wzrosło głównie za sprawą tego, że musiałem trochę dynamiczniej wyprzedzać (i wyszło 4:51). Ciągnęło mnie tak do przodu, bo obawiałem się podbiegu ulicą Spacerową gdzie pewnie wiele osób przejdzie do marszu tamując ruchu. Podbieg Spacerową nie był jednak taki straszny – część osób przeszła do marszu ale nie było aż tak źle (mój czas na tym kilometrze to 5:21). Kolejny (piąty) kilometr to znów zejście z tempem poniżej 5 minut na kilometr i próba odrobienia straconych sekund na podbiegu. Pierwsze wolniejsze dwa kilometry, podbieg Spacerową i zbieganie na boki przy wyprzedzaniu generujące dodatkowe metry, to wszystko sprawiło, że mój międzyczas po 5 km to 26:04…
Żeby zejść poniżej 50 minut (a taki pomysł pojawił się w mojej głowie) trzeba było znacznie przyspieszyć, plus wykorzystać ostatni kilometr z górki. O ile w zeszłym roku ostatnie 3 kilometry to była dla mnie mordęga o tyle w tym roku na każdym kilometrze przyspieszałem. W zeszłym roku na ostatnich 2 kilometrach byłem dobity, że już nie mam siły… motywacji nie dodawał również fakt, że byłem ciągle wyprzedzany. W tym roku było zupełnie inaczej… jak pokazują wyniki z międzyczasów to na ostatnich 5 kilometrach wyprzedziłem ponad 700 osób Ostatecznie się skończyło na wyniku 50:11. Z jednej strony pierwszy raz od dwóch lat 10 km przebiegnięty powyżej 50 minut… z drugiej strony biorąc pod uwagę przedzieranie się na trasie przez tłum biegaczy (o który nie martwiłem się rok temu startując z pierwszej strefy) i dodatkowe nadprogramowe metry to wynik jest w miarę porównywalny z tym sprzed roku (49:02). A samopoczucie po biegu znacznie lepsze
Jedno jest pewne – jeśli chcę powalczyć o lepszą życiówkę 11 listopada to przede mną miesiąc intensywnych treningów (plus trzeba zrzucić z 2 kg).
Podsumowując tegoroczną edycję Biegnij Warszawo warto zwrócić uwagę jeszce na jedna sprawę: spadek frekwencji. W zeszłym rok bieg ukończyło ponad 11 500 osób, w tym roku niecałe 9 tysięcy. Nie wiem czy to kwestia wysokiego wpisowego, konkurencyjnych imprez, znudzenia formułą imprezy (pomijając drobne modyfikacje to trasa jest bardzo podobna od wielu lat)… a może w zeszłym roku osiągnęliśmy szczytowe zainteresowanie biegami masowymi? W 2013 roku pakiety startowe na Bieg Niepodległości wyczerpały się w 32 godziny… teraz mimo, że rejestracja ruszyła już ponad 2 miesiące wciąż jeszcze są dostępne. Może po prostu Ci, którzy mieli w ostatnich latach zainteresować się bieganiem już to zrobili a napływ kolejnych nowych biegaczy będzie znacznie zmniejszony? Co Wy o tym sądzicie?
Ja nie biegłem z kilku powodów:
- wszechobecna komercja która aż daje po oczach. Nie życzę sobie być biegnącą reklamą jakiejś firmy. Skoro płacę za bieg, to z jakiej okazji mam jeszcze mieć logo sponsora? Sponsora czego?
- tego konkretnego biegu nie lubię, bo tam się ludzie strasznie ‚napinają’. W zeszłym roku wiele osób sprawiało wrażenie że pierwszy raz biegną w ogóle, ale mimo zachowywali się jakby byli mistrzami świata. Biegli bez przygotowania.
- w zeszłym roku nie było stref startowych. Efekt? Biegłem dwa razy szybciej mijając wiele osób, i kilka razy słyszałem rozmowy typu ‚Patrz Anka, jak to wszyscy się wyprzedzają!’.
- drogo. Koszmarnie drogo. Porównajcie to z opłatą za chociażby maraton warszawski, podczas którego przecież jest więcej punktów z napojami itp.
@Altair
Ludzie są straszni. Takie wnioski można wyciągnąć czytając relacje z takich wydarzeń, które piszą sami uczestnicy. Nie chodzi tu tylko o to, że żeby wydawać się kimś lepszym, żeby wzbudzać podziw, porywają się z motyką na słońce, a później walczą z własnym organizmem jak Don Kichot z wiatrakami. W ogóle zawiść, zazdrość, chęć pokazania komuś że się jest od niego lepszym, bardziej wartościowym…